Aktualności

Mandaty to ostateczność

Rozmowa z Sylwią Lokke, komendantem Straży Gminnej w Komornikach.

Czy gmina Komorniki jest dla mieszkańców bezpieczna? Sytuacja jest stabilna, czy zmienia się?

– Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nasza gmina jest bezpieczna.

Jednak w ubiegłym roku, jak wynika ze statystyk, musieliście interweniować nieco częściej w poprzednim.

– Interwencji było ponad 2200, czyli nieco więcej niż rok wcześniej. Nie wynika to jednak z ujawnienia się nowych zagrożeń. Raczej z tego, że nasi mieszkańcy są bardziej świadomi. Chętniej telefonują do nas widząc zjawisko, które wydaje im się podejrzane, albo przynajmniej nietypowe. Skutkiem tego jest częstsze podejmowanie przez nas działań.

Jaki jest najczęściej powód zwracania się do Straży Gminnej?

– Zagrożenia w ruchu drogowym, głównie utrudnianie tego ruchu, nieprawidłowe parkowanie, w tym parkowanie na „kopertach inwalidzkich”. W takich przypadkach interweniowaliśmy 574 razy, co stanowi 26 procent wszystkich naszych działań. Statystycznie rzecz ujmując, co trzecia prośba o naszą interwencję dotyczy nieprawidłowego parkowania. Niektórzy ludzie niefrasobliwym zachowaniem stwarzają zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Zostawiają samochody na chodnikach, w obrębie skrzyżowania, uniemożliwiają wjazd i wyjazd z nieruchomości. Społeczność w takich sytuacjach oczekuje od funkcjonariuszy bardzo szybkiego i skutecznego działania. Niekiedy mieszkańcy proszą o objęcie całego obszaru stałym nadzorem, wskazują na konkretne i nagminnie pojawiające się nieprawidłowości. Są miejsca, gdzie piesi notorycznie zmuszani są do poruszania się jezdnią, bo chodnik jest zastawiony samochodami.

Który typ spraw zajmuje w statystykach drugiej miejsce?

– Zakłócanie porządku publicznego i spokoju, ciszy nocnej. Nie wszyscy wiedzą, że spokój można zakłócić przez całą dobę, także w środku dnia. Nie jest tak, że tylko w porze nocnej trzeba przestrzegać określonych zasad. Mieliśmy 479 zgłoszeń w takich przypadkach. Zaliczamy do tego nieporządek, konflikty sąsiedzkie, dewastacje urządzeń na placach zabaw, uciążliwe dla sąsiadów szczekanie psów. Mamy też zgłoszenia dotyczące uciążliwości związanych ze zwierzętami gospodarskimi. Sąsiedzi skarżą się na związane z nimi typowo wiejskie zapachy.

Komorniki do niedawna były gminą wiejską. Niewiele gospodarstw rolnych przetrwało do dziś, ale one wciąż funkcjonują. Ma to swoje konsekwencje. Nie ma możliwości wyeliminowania wiejskich zapachów.

– Jednak niektórym to przeszkadza, jakby nie zdawali sobie sprawy, w jakiej miejscowości zamieszkali. Musimy w tej sprawie podejmować interwencje, choć zdajemy sobie sprawę, że niczego to nie zmieni. Co innego, gdy mamy do czynienia z terenem zaśmieconym, z zaśnieżonym i oblodzonym chodnikiem.

Zimą kontrolujecie nie tylko odśnieżanie chodników, ale i domowe piece, bo ludzi niepokoi dym wydobywający się z kominów sąsiadów.

– Ochrona środowiska i gospodarka odpadami to trzeci pod względem liczby zgłoszeń obszar naszych zainteresowań. Ludzie często sygnalizują nam spalanie w piecach niedopuszczalnych substancji. Reagujemy także na spalanie w ogrodach gałęzi i traw. Na niedopełnienie formalności zawarcia umowy na usuwanie odpadów z posesji, niewywożenie nieczystości z terenu nieruchomości.

Często się zdarza, że funkcjonariusze przyłapują mieszkańców na spalaniu „czegokolwiek z wyjątkiem opon”?

– Zdarza się. Nakładamy wtedy na sprawcę mandat w wysokości do 500 zł. Jednak są to przypadki sporadyczne, rzadko kontrolujący posesję funkcjonariusze potwierdzają zasadność podejrzeń. Nagminnie się zdarza, że z komina bucha gęsty dym, który jest wynikiem palenia ekogroszku, całkiem legalnie, w piecu z podajnikiem. Ten materiał nie ma niczego wspólnego z „eko”, nazwa jest myląca. Spalanie ekogroszku nie jest wykroczeniem, choć zapach i dym może być mylący i przypominać zapach taki, jak po paleniu substancji zabronionych, trujących. Zdarza się też, że sąsiedzi interweniują w sprawie dymu z komina, a my przyjeżdżamy na miejsce, by stwierdzić, że właściciel posesji ogrzewa ją gazem.

Mieszkańcy wprowadzają was w błąd?

– Być może nie do końca są pewni, z którego komina wydobywa się dym. Bywa i tak, że ktoś miał kiedyś piec na paliwo stałe, ale wymienił go na urządzenie ekologiczne.

Zdarza się wam interweniować w sytuacjach dla ludzi niebezpiecznych?

– Tak. Zagrożenie życia i zdrowia to osobna kategoria. Interwencji w takich sytuacjach mieliśmy w ubiegłym roku 76. To tylko 3 procent wszystkich zgłoszeń. Mieszkańcy alarmują widząc leżące w publicznym miejscu osoby, brak należytej opieki nad agresywnymi psami, palący się kosz na śmieci. Zajmujemy się też ludźmi bezdomnymi, ale takich w naszej gminie jest niewielu. To przypadki incydentalne, podobnie jak zgłaszane nam awarie techniczne.

Gmina położona jest w bezpośrednim sąsiedztwie Wielkopolskiego Parku Narodowego. Często mieszkańcy sygnalizują obecność dzikich zwierząt w pobliżu domostw?

– Mieliśmy 371 takich przypadków, wliczając w to także bezpańskie zwierzęta domowe. W pobliżu domów pojawiają się lisy,jenoty, dziki, ptaki, węże, jeże, kuny, nawet żółwie.

Skąd na tym terenie węże i żółwie?

– Mieszkańcy mylą niegroźnego zaskrońca ze żmiją. Proszą nas o pomoc, bo widzą węża, a my łapiemy w ogrodzie lub na podwórku zaskrońca i przewozimy go w bezpieczne miejsce. Poza tym coraz więcej spotka się inwazyjnych gatunków zwierząt, przywożonych z innych części świata, takich jak pająki. W niejednej prywatnej hodowli znajdują się zwierzęta egzotyczne. Czasami wydostają się one na wolność stąd też takie zgłoszenia. Co jakiś czas mieszkańcy proszą nas również, byśmy sprawdzili, czy u ich sąsiadów pies nie jest przywiązany do budy zbyt krótkim łańcuchem. Dla kogoś, kto z poznańskiego osiedla przeprowadził się na wieś, pies na łańcuchu to zjawisko niepokojące.

Co jakiś czas słyszy się i czyta o zaginionych domowych zwierzętach. Właściciele bywają zrozpaczeni.

– Próbujemy w takich sytuacjach pomagać, często dzięki ludzkiej życzliwości udaje się takiego zwierzaka odnaleźć, zaopiekować się nim, przechować do czasu, aż właściciel po niego się zjawi. Regularnie zamieszczamy informacje na naszej stronie internetowej o zwierzętach przewiezionych do schroniska, publikujemy również ogłoszenia mieszkańców poszukujących swoich pupili.

Straż Gminna w Komornikach nie ma opinii służby często uciekającej się do karania mandatami. Ile ich nałożyliście?

– W ciągu roku było ich 138, na łączną kwotą 16.600 zł. Liczba ukaranych nieznacznie w ciągu roku wzrosła. Pouczyliśmy 129 osób. Wobec 62 kierowców parkujących nieprawidłowo pojazdy zastosowaliśmy „żółte kartki”. Projekt „żółta kartka” jest stosowany przez straże w całej Polsce. Jest on namacalną formą pouczenia połączoną z informacją dotyczącą popełnionego wykroczenia. Kto nieprawidłowo zaparkował pojazd musi mieć świadomość, że żółtą kartkę otrzymuje tylko raz. Następnym razem skutkiem prawnym popełnionego wykroczenia jest mandat karny. Nie chcemy być postrzegani jako formacja nastawiona tylko na karanie, choć zdajemy sobie sprawę, że i tak nigdy nie będziemy przez wszystkich pozytywnie odbierani.

Mieszkańcy przekonali się, bo czytają o tym w mediach, że pełnicie też funkcję służebną. Pomagacie w złych sytuacjach, na przykład jeździcie do kierowców mających zimą problemy z uruchomieniem pojazdu.

– Wychodzę z założenia, że naszą rolą jest służenie społeczeństwu. Mamy środki prawne pozwalające wyegzekwować właściwe postępowanie, ale staramy się podejść do mieszkańców po ludzku, ze zrozumieniem. Kiedy to nie skutkuje, nie mamy wyjścia, działamy przecież w interesie ludzi narażonych na skutki złego postępowania.

Ile osób pracuje w Straży Gminnej w Komornikach?

– Aktualnie dziewięć. Mamy jeden wakat. W marcu lub kwietniu osiągniemy pełne zatrudnienie.

Od czasu do czasu radni wnioskują o zwiększenia liczebności gminnej formacji, przejście na służbę całodobową.

– Wtedy liczba funkcjonariuszy musiałby się zwiększyć radykalnie. Koszty byłyby bardzo wysokie. W naszej gminie nie ma tylu wykroczeń, by działać nocą. Dla porównania mogę powiedzieć, że w Poznaniu pracuje ponad 300 strażników, ale w nocy działa tylko jeden patrol.

Rozmawiał Józef Djaczenko/Nowiny Komornickie

Mandaty to ostateczność

Rozmowa z Sylwią Lokke, komendantem Straży Gminnej w Komornikach.

Czy gmina Komorniki jest dla mieszkańców bezpieczna? Sytuacja jest stabilna, czy zmienia się?

– Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nasza gmina jest bezpieczna.

Jednak w ubiegłym roku, jak wynika ze statystyk, musieliście interweniować nieco częściej w poprzednim.

– Interwencji było ponad 2200, czyli nieco więcej niż rok wcześniej. Nie wynika to jednak z ujawnienia się nowych zagrożeń. Raczej z tego, że nasi mieszkańcy są bardziej świadomi. Chętniej telefonują do nas widząc zjawisko, które wydaje im się podejrzane, albo przynajmniej nietypowe. Skutkiem tego jest częstsze podejmowanie przez nas działań.

Jaki jest najczęściej powód zwracania się do Straży Gminnej?

– Zagrożenia w ruchu drogowym, głównie utrudnianie tego ruchu, nieprawidłowe parkowanie, w tym parkowanie na „kopertach inwalidzkich”. W takich przypadkach interweniowaliśmy 574 razy, co stanowi 26 procent wszystkich naszych działań. Statystycznie rzecz ujmując, co trzecia prośba o naszą interwencję dotyczy nieprawidłowego parkowania. Niektórzy ludzie niefrasobliwym zachowaniem stwarzają zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Zostawiają samochody na chodnikach, w obrębie skrzyżowania, uniemożliwiają wjazd i wyjazd z nieruchomości. Społeczność w takich sytuacjach oczekuje od funkcjonariuszy bardzo szybkiego i skutecznego działania. Niekiedy mieszkańcy proszą o objęcie całego obszaru stałym nadzorem, wskazują na konkretne i nagminnie pojawiające się nieprawidłowości. Są miejsca, gdzie piesi notorycznie zmuszani są do poruszania się jezdnią, bo chodnik jest zastawiony samochodami.

Który typ spraw zajmuje w statystykach drugiej miejsce?

– Zakłócanie porządku publicznego i spokoju, ciszy nocnej. Nie wszyscy wiedzą, że spokój można zakłócić przez całą dobę, także w środku dnia. Nie jest tak, że tylko w porze nocnej trzeba przestrzegać określonych zasad. Mieliśmy 479 zgłoszeń w takich przypadkach. Zaliczamy do tego nieporządek, konflikty sąsiedzkie, dewastacje urządzeń na placach zabaw, uciążliwe dla sąsiadów szczekanie psów. Mamy też zgłoszenia dotyczące uciążliwości związanych ze zwierzętami gospodarskimi. Sąsiedzi skarżą się na związane z nimi typowo wiejskie zapachy.

Komorniki do niedawna były gminą wiejską. Niewiele gospodarstw rolnych przetrwało do dziś, ale one wciąż funkcjonują. Ma to swoje konsekwencje. Nie ma możliwości wyeliminowania wiejskich zapachów.

– Jednak niektórym to przeszkadza, jakby nie zdawali sobie sprawy, w jakiej miejscowości zamieszkali. Musimy w tej sprawie podejmować interwencje, choć zdajemy sobie sprawę, że niczego to nie zmieni. Co innego, gdy mamy do czynienia z terenem zaśmieconym, z zaśnieżonym i oblodzonym chodnikiem.

Zimą kontrolujecie nie tylko odśnieżanie chodników, ale i domowe piece, bo ludzi niepokoi dym wydobywający się z kominów sąsiadów.

– Ochrona środowiska i gospodarka odpadami to trzeci pod względem liczby zgłoszeń obszar naszych zainteresowań. Ludzie często sygnalizują nam spalanie w piecach niedopuszczalnych substancji. Reagujemy także na spalanie w ogrodach gałęzi i traw. Na niedopełnienie formalności zawarcia umowy na usuwanie odpadów z posesji, niewywożenie nieczystości z terenu nieruchomości.

Często się zdarza, że funkcjonariusze przyłapują mieszkańców na spalaniu „czegokolwiek z wyjątkiem opon”?

– Zdarza się. Nakładamy wtedy na sprawcę mandat w wysokości do 500 zł. Jednak są to przypadki sporadyczne, rzadko kontrolujący posesję funkcjonariusze potwierdzają zasadność podejrzeń. Nagminnie się zdarza, że z komina bucha gęsty dym, który jest wynikiem palenia ekogroszku, całkiem legalnie, w piecu z podajnikiem. Ten materiał nie ma niczego wspólnego z „eko”, nazwa jest myląca. Spalanie ekogroszku nie jest wykroczeniem, choć zapach i dym może być mylący i przypominać zapach taki, jak po paleniu substancji zabronionych, trujących. Zdarza się też, że sąsiedzi interweniują w sprawie dymu z komina, a my przyjeżdżamy na miejsce, by stwierdzić, że właściciel posesji ogrzewa ją gazem.

Mieszkańcy wprowadzają was w błąd?

– Być może nie do końca są pewni, z którego komina wydobywa się dym. Bywa i tak, że ktoś miał kiedyś piec na paliwo stałe, ale wymienił go na urządzenie ekologiczne.

Zdarza się wam interweniować w sytuacjach dla ludzi niebezpiecznych?

– Tak. Zagrożenie życia i zdrowia to osobna kategoria. Interwencji w takich sytuacjach mieliśmy w ubiegłym roku 76. To tylko 3 procent wszystkich zgłoszeń. Mieszkańcy alarmują widząc leżące w publicznym miejscu osoby, brak należytej opieki nad agresywnymi psami, palący się kosz na śmieci. Zajmujemy się też ludźmi bezdomnymi, ale takich w naszej gminie jest niewielu. To przypadki incydentalne, podobnie jak zgłaszane nam awarie techniczne.

Gmina położona jest w bezpośrednim sąsiedztwie Wielkopolskiego Parku Narodowego. Często mieszkańcy sygnalizują obecność dzikich zwierząt w pobliżu domostw?

– Mieliśmy 371 takich przypadków, wliczając w to także bezpańskie zwierzęta domowe. W pobliżu domów pojawiają się lisy,jenoty, dziki, ptaki, węże, jeże, kuny, nawet żółwie.

Skąd na tym terenie węże i żółwie?

– Mieszkańcy mylą niegroźnego zaskrońca ze żmiją. Proszą nas o pomoc, bo widzą węża, a my łapiemy w ogrodzie lub na podwórku zaskrońca i przewozimy go w bezpieczne miejsce. Poza tym coraz więcej spotka się inwazyjnych gatunków zwierząt, przywożonych z innych części świata, takich jak pająki. W niejednej prywatnej hodowli znajdują się zwierzęta egzotyczne. Czasami wydostają się one na wolność stąd też takie zgłoszenia. Co jakiś czas mieszkańcy proszą nas również, byśmy sprawdzili, czy u ich sąsiadów pies nie jest przywiązany do budy zbyt krótkim łańcuchem. Dla kogoś, kto z poznańskiego osiedla przeprowadził się na wieś, pies na łańcuchu to zjawisko niepokojące.

Co jakiś czas słyszy się i czyta o zaginionych domowych zwierzętach. Właściciele bywają zrozpaczeni.

– Próbujemy w takich sytuacjach pomagać, często dzięki ludzkiej życzliwości udaje się takiego zwierzaka odnaleźć, zaopiekować się nim, przechować do czasu, aż właściciel po niego się zjawi. Regularnie zamieszczamy informacje na naszej stronie internetowej o zwierzętach przewiezionych do schroniska, publikujemy również ogłoszenia mieszkańców poszukujących swoich pupili.

Straż Gminna w Komornikach nie ma opinii służby często uciekającej się do karania mandatami. Ile ich nałożyliście?

– W ciągu roku było ich 138, na łączną kwotą 16.600 zł. Liczba ukaranych nieznacznie w ciągu roku wzrosła. Pouczyliśmy 129 osób. Wobec 62 kierowców parkujących nieprawidłowo pojazdy zastosowaliśmy „żółte kartki”. Projekt „żółta kartka” jest stosowany przez straże w całej Polsce. Jest on namacalną formą pouczenia połączoną z informacją dotyczącą popełnionego wykroczenia. Kto nieprawidłowo zaparkował pojazd musi mieć świadomość, że żółtą kartkę otrzymuje tylko raz. Następnym razem skutkiem prawnym popełnionego wykroczenia jest mandat karny. Nie chcemy być postrzegani jako formacja nastawiona tylko na karanie, choć zdajemy sobie sprawę, że i tak nigdy nie będziemy przez wszystkich pozytywnie odbierani.

Mieszkańcy przekonali się, bo czytają o tym w mediach, że pełnicie też funkcję służebną. Pomagacie w złych sytuacjach, na przykład jeździcie do kierowców mających zimą problemy z uruchomieniem pojazdu.

– Wychodzę z założenia, że naszą rolą jest służenie społeczeństwu. Mamy środki prawne pozwalające wyegzekwować właściwe postępowanie, ale staramy się podejść do mieszkańców po ludzku, ze zrozumieniem. Kiedy to nie skutkuje, nie mamy wyjścia, działamy przecież w interesie ludzi narażonych na skutki złego postępowania.

Ile osób pracuje w Straży Gminnej w Komornikach?

– Aktualnie dziewięć. Mamy jeden wakat. W marcu lub kwietniu osiągniemy pełne zatrudnienie.

Od czasu do czasu radni wnioskują o zwiększenia liczebności gminnej formacji, przejście na służbę całodobową.

– Wtedy liczba funkcjonariuszy musiałby się zwiększyć radykalnie. Koszty byłyby bardzo wysokie. W naszej gminie nie ma tylu wykroczeń, by działać nocą. Dla porównania mogę powiedzieć, że w Poznaniu pracuje ponad 300 strażników, ale w nocy działa tylko jeden patrol.

Rozmawiał Józef Djaczenko/Nowiny Komornickie

Udostępnij!